Właścicielka hodowli psów z zarzutem znęcania się nad zwierzętami
Postępowanie w tej sprawie trwa od pół roku. W styczniu wszystkie zwierzęta, które były w miejscu prowadzenia tej hodowli, zostały po interwencji odebrane właścicielce. Było to dziesięć psów, które trafiły pod opiekę jednej z fundacji zajmujących się tą rasą.
Z pierwszych ustaleń policji w tej sprawie wynikało, że psy przebywały w złych warunkach sanitarnych, nie miały dostatecznego dostępu do wody i pożywienia, były wychudzone, chorowały. Anonimowe zgłoszenie o tej sytuacji wpłynęło do fundacji zajmującej się bullmastiffami, jej działania w miejscu interwencji wspierał też białostocki oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
W miejscu interwencji była wówczas szefowa tego oddziału TOZ Anna Jaroszewicz, która mówiła PAP, że widok był drastyczny, a psy bardzo zaniedbane; choć trzymano je w budynku mieszkalnym, to w części, która nie była ogrzewana; prąd był do niej prowizorycznie doprowadzony. "W tych pomieszczeniach - przeznaczonych dla psów - ilość odchodów zalegających na podłodze wskazywała, że te psy stamtąd nie wychodzą - tam żyją, tam się załatwiają" - mówiła.
Odnosząc się do wyglądu zwierząt oceniła, że były one bardzo zaniedbane. "Jeśli w jednym miejscu znajdujemy taką liczbę psów wychudzonych, z niedowagą, to nie jest to na pewno choroba" - dodała Jaroszewicz.
Odebrane w styczniu psy były w wieku od dwóch do jedenastu lat. Jedna z suk zmarła; ze wstępnej oceny weterynarza wynikało, że spowodowane to było wyniszczeniem organizmu zwierzęcia. Pozostałe są pod opieką fundacji.
Śledztwo w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Jej szefowa Elwira Laskowska poinformowała PAP, że - po zasięgnięciu opinii biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej i zebraniu innych dowodów, w tym dokumentów z fundacji, która psy zabezpieczyła - właścicielce hodowli postawiono zarzut znęcania się nad zwierzętami.
"Zarzucono jej, że przetrzymywała psy w niewłaściwych warunkach bytowych, w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa, bez stałego dostępu do wody i pożywienia" - powiedziała prok. Laskowska. Podejrzana nie przyznała się, złożyła wyjaśnienia, które - jak oceniają śledczy - wymagają weryfikacji.
Śledztwo w tej sprawie trwa. Przy zarzucie znęcania się nad zwierzętami grozi do trzech lat więzienia.(PAP)
rof/ aop/
