350 tys. zł odszkodowania za niesłuszny areszt po uniewinnieniu od zarzutu molestowania
Proces odwoławczy w sprawie odszkodowania i zadośćuczynienia odbywał się przy drzwiach zamkniętych ze względu na dobra osobiste pokrzywdzonego.
Sąd apelacyjny utrzymał orzeczenie pierwszej instancji i przyznanej kwoty nie zmienił. Wyrok jest prawomocny. Pełnomocnik 50-letniego obecnie mężczyzny domagał się 1 mln zł; prokuratura co do zasady zgadzała się ze słusznością wniosku, ale - w jej ocenie - kwotą właściwą byłoby niespełna 60 tys. zł.
Proces, w którym mężczyzna ostatecznie został uniewinniony od zarzutów molestowania, był następstwem śledztwa łomżyńskiej prokuratury. Podstawą tego postępowania było zawiadomienie 13-letniej wówczas pasierbicy. Po postawieniu zarzutów, prokuratura wnioskowała o areszt ówczesnego podejrzanego i sąd ten wniosek uwzględnił. Ostatecznie mężczyzna spędził w areszcie cztery miesiące.
Mówi o traumatycznych przeżyciach, które go tam spotkały, m.in. o poważnych pobiciach, których skutki odczuwa do dziś. Nie jest zdolny do pracy, zażywa środki psychotropowe. Przyznaje, że ma długi, bo nie może pracować. Przed aresztowaniem to on utrzymywał rodzinę.
W procesie karnym przed Sądem Rejonowym w Łomży został uniewinniony; sąd wziął pod uwagę przede wszystkim zmienione zeznania rzekomej poszkodowanej, która przyznała się do kłamstwa i wycofała ze wszystkich zarzutów wobec swego ojczyma. Wyrok ten podtrzymał łomżyński sąd okręgowy. Jest on już prawomocny, co otworzyło drogę do ubiegania się o odszkodowanie i zadośćuczynienie za niesłuszny areszt.
Przed rozprawą odwoławczą w sprawie tego wniosku pokrzywdzony mówił dziennikarzom, że ma żal do prokuratury, która - jak to ujął - "cały czas dążyła do skazania". Mówił też, że mimo zgłoszeń, nikt nie ujawnił tego, jak był traktowany w areszcie. Jego żona dodała, że jej córka bardzo żałuje tego, co kilka lat temu zrobiła i bardzo to wciąż przeżywa psychicznie. (PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ akub/