Utrzymane wyroki za paserstwo i legalizację ciągników rolniczych kradzionych m.in. we Włoszech
Przed sądem pierwszej instancji zapadły wyroki skazujące wobec sześciu osób, od 6 lat więzienia do roku (w tym przypadku w zawieszeniu), sąd zasądził też grzywny sięgające 20 tys. zł, orzekł również o obowiązku naprawienia szkody osobom, które kupiły ciągniki przeświadczone, że sprzęt pochodzi z legalnego źródła.
Nieprawomocne orzeczenia zaskarżyły wszystkie strony procesu; prokuratura nie chciała zmiany wysokości kar, akcentuje jedynie kwestie prawne związane m.in. z opisem czynu w wyroku, obrońcy chcieli uniewinnienia, ewentualnie kar łagodniejszych lub warunkowego umorzenia postępowania.
Sąd odwoławczy wszystkie kary utrzymał, jedynie zmienił opis czynów. Dodatkowo zasądził też 58 tys. zł jednej z osób uznanych w procesie za pokrzywdzone, w formie częściowego naprawienia jej szkody. Wyrok jest prawomocny.
Sprawa dotyczyła przestępstw popełnionych w latach 2010-2012, śledztwo trwało kilka lat; było zawieszane w związku z potrzebą pomocy prawnej m.in. włoskiego i rumuńskiego wymiaru sprawiedliwości.
W akcie oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku mowa była o przyjmowaniu sprzętu, który był kradziony we Włoszech i Hiszpanii, przerabianiu znaków identyfikacyjnych, następnie podrabianiu dokumentów nabycia i na tej podstawie - już legalnej rejestracji ciągników rolniczych i ich sprzedaży.
Zarzuty dotyczyły też tzw. prania brudnych pieniędzy, czyli szybkiego wprowadzania do obrotu zapłaty za maszyny i ukrycia tych pieniędzy; były one nawet tego samego dnia przelewane na inne konta lub wypłacane gotówką z bankomatów.
Gdy podczas działań operacyjnych policja trafiła na ślad tego przestępstwa, okazało się, że ciągniki były sprzedawane rolnikom z południowej części województwa podlaskiego; nie było o nich ogłoszeń, gospodarze dowiadywali się o nich z ust do ust, można je było oglądać np. na posesjach jednego z głównych oskarżonych w tej sprawie. Znając go i wierząc w jego zapewnienia co do legalności pochodzenia tych maszyn, rolnicy je kupowali, czasem brali w tym celu nawet kredyty. Dwa takie ciągniki zostały sprzedane w Rumunii.
Czterem głównym oskarżonym postawiono 60 zarzutów dotyczących m.in. paserstwa kilkunastu ciągników rolniczych pochodzących z przestępstw dokonywanych na terenie Włoch o łącznej wartości ok. 1,2 mln zł i związanych z tym innych przestępstw, w tym oszustw. Dwie inne osoby odpowiadały m.in. za podrabianie i użycie podrobionych umów.
Jak mówił w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu orzekającego sędzia Grzegorz Skrodzki, stworzony przez skazanych system był dosyć czytelny i jednoznaczny; w grupie był podział zadań dotyczących przywozu do Polski i legalizacji, transportu ciągników po kraju i ich sprzedaży.
Np. jeden ze skazanych dostawał ciągniki i pełnił rolę "lokalnego dystrybutora"; on pośredniczył w transakcjach, podawał cenę, potem wskazywał gdzie i komu trzeba zapłacić. Od niego kupił dwie takie maszyny gospodarz z województwa podlaskiego; stracił w ten sposób blisko 300 tys. zł.
Obrońcy argumentowali, że oskarżeni nie mieli świadomości, iż ciągniki są kradzione, a same maszyny miały polskie dowody rejestracyjne i tablice. Sąd zwracał uwagę, że nie mogło być inaczej, bo ciągniki miały już przerobione numery identyfikacyjne i tak były legalizowane.
"Nie mogły być inaczej sprzedawane, gdyby nie były zarejestrowane. To był warunek podstawowy i konieczny do jakiejkolwiek transakcji" - mówił sędzia Skrodzki. Podkreślał, że nie wyklucza to jednak tego, iż oskarżeni mieli pełną świadomość pochodzenia ciągników.
Pieniądze były przelewane przez "firmy-krzaki" z minimalnym kapitałem i wirtualnym adresem siedziby (chodziło o wystawianie faktur legalizujących pochodzenie kradzionych ciągników), ale finalnie trafiały na jedno-dwa konta.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ jann/
