Surowsza kara za oszustwa metodą na policjanta lub prokuratora
Prawomocne są też wyroki dla czterech innych osób współoskarżonych w tym procesie, które użyczały swoich kont, by mogły być tam przelewane pieniądze osób oszukanych; w tym przypadku kary za udział w takim oszustwie, których sąd odwoławczy nie zmieniał, to 10 miesięcy więzienia, ale wobec dwóch z tych osób – w zawieszeniu.
Prokuratura zarzuciła oskarżonym, że działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Oszuści dzwonili do starszych osób, przekonywali je, że ktoś chce na ich dane zaciągnąć kredyt lub wypłacić pieniądze z rachunku bankowego. Podawali się za policjantów i prokuratorów i namawiali – w celu rzekomej ochrony oszczędności – do dokonywania przelewów na wskazane konta, które miały być bezpieczne, a były kontrolowane przez członków grupy.
Oszustw dokonywali w różnych miejscach Polski, m.in. w Siemiatyczach (Podlaskie) czy Ełku (Warmińsko-Mazurskie). Osoba, która została przez nich oszukana, przelała blisko 380 tys. zł, chciała też przelać kolejnych 195 tys. zł, ale w tym przypadku utracie pieniędzy zapobiegła interwencja banku, który tego przelewu nie zrealizował.
Przestępcy przelewali potem pieniądze na inne konta, ale też wypłacali je z bankomatów (w zarzutach była mowa o Wielkiej Brytanii).
Sąd apelacyjny zajmował się apelacjami obrońców i prokuratury. Odwołania adwokatów uznał za bezzasadne, częściowo uwzględnił apelację prokuratury, która chciała trzech lat więzienia dla jednego z oskarżonych, w pierwszej instancji skazanego na dwa lata i trzy miesiące więzienia. Przypisano mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej i świadomość tego, że chodzi o wyłudzanie pieniędzy poprzez wprowadzanie w błąd osób, do których oszuści dzwonili.
"Te przestępstwa są bardzo niebezpieczne, w obecnych czasach tego typu czyny są wręcz nagminne" - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Janusz Sulima. Podkreślił, że dają się nabrać nie tylko osoby starsze, czy nieporadne.
Zauważył, że kobieta oszukana w tej sprawie, właścicielka apteki, "ze strachu zrobiła to, do czego namówiły ją osoby podające się za policjantów". "Te przestępstwa są nagminne, dotyczą znacznych kwot, wykorzystywana jest łatwowierność, ale tak naprawdę ofiarą takiego przestępstwa może być każdy z nas" - powiedział sędzia Sulima.
Zaznaczył, że z tych powodów takie czyny powinny spotykać się ze "zdecydowaną reakcją wymiaru sprawiedliwości", by kary oddziaływały też prewencyjnie również w aspekcie społecznym. "Powinny być zaporą dla popełniania tego typu przestępstw przez inne osoby" - dodał sędzia.
Pozostałych oskarżonych sąd apelacyjny uznał za tzw. słupy, czyli osoby, które o ile wiedziały, że pomagają w popełnieniu przestępstwa, ale nie znały szczegółów działania grupy i nie były świadome, że w takiej grupie działają.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ agz/