Proces oskarżonych o śmiertelne pobicie; sąd czeka na powrót ważnego świadka
Trójka oskarżonych jest tymczasowo aresztowana, grozi im 15 lat więzienia. Sąd przedłużył w czwartek ich areszt do września.
Do pobicia doszło w połowie sierpnia ubiegłego roku na łąkach w pobliżu ulicy Kluka w Białymstoku. Obrażenia zmarłego wskazywały, że sprawcy używali m.in. młotka. Zaatakowany mężczyzna był bity, aż stracił przytomność. Policjanci zajmujący się sprawą wytypowali trzech mężczyzn, którzy mogli mieć związek z tym pobiciem. Pierwszy z nich został zatrzymany w sądzie w Ostrołęce (Mazowieckie), gdzie odpowiadał z wolnej stopy w procesie dotyczącym zorganizowanej przestępczości narkotykowej. Dwóch kolejnych zatrzymano w Białymstoku.
Według aktu oskarżenia, zaatakowany mężczyzna był bity, a gdy upadł, również kopany po głowie i duszony aż do utraty przytomności. Użyty był też młotek - jak opisano w zarzucie - ostrą częścią służącą do wyciągania gwoździ zadawano uderzenia m.in. w kolana. Zgon nastąpił wskutek obrażeń wewnętrznych i obrażeń głowy.
Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Jeden przyznał się do bójki, drugi jedynie do spowodowania obrażeń (uszkodzenia ciała poprzez uderzenia młotkiem w kolana i kostki). Pierwszy z nich twierdził, że była to bójka "jeden na jednego", choć osób w tym miejscu było dużo więcej; zapewniał, że nie kopał, nie dusił i nie używał młotka. "Chcieliśmy wyjaśnić jakiś konflikt" - mówił w śledztwie.
Z jego wyjaśnień wynikało, że chodzi o wysyłanie - kilka lat wcześniej - zdjęć innego z oskarżonych, gdy ten został pobity, wraz z obraźliwymi dla niego komentarzami. Twierdził, że gdy odjeżdżał z miejsca bójki, ofiara żyła, choć nie była przytomna. "Nie dusiłem go celowo, broniłem się w czasie bójki. Nie wiem czemu stracił przytomność, może z wysiłku, może z utraty sił" - mówił.
W czwartek sąd przesłuchał trzech świadków, którzy byli w miejscu, gdzie doszło do tej bójki. Chodzi o ustalenie, jaki był jej przebieg (ilu było napastników), czy ofiara była kopana, gdy już leżała na ziemi. "Miał zakrwawioną twarz, już nie oddychał, zacząłem go reanimować" - mówił jeden ze świadków. Przyznał, że po tym wydarzeniu bał się, przestał wychodzić z domu.
Drugi świadek mówił, że po bójce, której kluczowa faza miała miejsce na ziemi, pobity był przytomny i próbował się podnieść. Dodał, że nie widział, by ktoś pokrzywdzonego kopał.
Wszyscy oskarżeni, również ten, który do niczego się nie przyznaje, deklarują gotowość finansowego zadośćuczynienia, przepraszają bliskich ofiary. W czwartek sąd poinformował, że oskarżeni - za pośrednictwem sądu - wystosowali listy do żony zmarłego. Ta jednak odmówiła ich przyjęcia, listy zostaną więc w aktach sprawy.
Sąd odroczył proces do połowy sierpnia; wówczas ma wrócić do Polski ważny, naoczny świadek bójki. Choć prokurator wnioskował o odczytanie jego zeznań, a obrońca nie był temu przeciwny, sąd zdecydował, że konieczne jest bezpośrednie przesłuchanie na rozprawie. Sąd chce też wówczas uzupełniająco przesłuchać biegłego z zakresu medycyny sądowej. Jeśli uda się przeprowadzić te czynności, niewykluczone są mowy końcowe.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ agz/
