Proces 24-latka oskarżonego o śmiertelny wypadek na przejściu dla pieszych
Do wypadku doszło wieczorem 12 grudnia 2023 roku przy ulicy Wierzbowej w Białymstoku. 59-letni pieszy przechodził przez oznakowane przejście dla pieszych.
Prokuratura zarzuca kierowcy, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu i nieumyślnie doprowadził do tego wypadku, będąc w stanie po użyciu środka - jak to ujęto w akcie oskarżenia - "działającego podobnie do alkoholu". Obrażenia pieszego były bardzo rozległe i doprowadziły do śmierci.
Przed sądem 24-latek przyznał się do posiadania narkotyków i spowodowania wypadku, ale nie do tego, iż był wtedy pod wpływem środków odurzających. Powiedział jedynie, że bardzo żałuje tego, co się stało i odmówił składania wyjaśnień.
W śledztwie wyjaśniał, że zabrał do samochodu dwie koleżanki i jechał z nimi z jednego białostockiego osiedla na drugie. "Zobaczyłem pieszego, który szedł z lewej strony. On już był na pasie, którym jechałem (...), kiedy go zobaczyłem, zacząłem hamować, ale nie zdążyłem, bo była za mała odległość" - mówił wtedy kierowca.
Jak twierdził, jechał z prędkością dozwoloną ok. 50 km/h, po wypadku wysiadł z samochodu, podbiegł do potrąconego, by udzielić mu pomocy. "Pogotowie ktoś wezwał przede mną. Bardzo żałuję tego, co się stało" - mówił w śledztwie. Po zatrzymaniu był przez trzy miesiące aresztowany, ale przed sądem odpowiada już z wolnej stopy.
Oskarżycielką posiłkową jest w sprawie córka ofiary wypadku; dowiedziała się o nim od partnerki ojca, gdy był on jeszcze reanimowany w karetce. W jej ocenie, oskarżony w żaden sposób nie pomógł jej potrąconemu ojcu. Dopytywana, skąd wie o tym mówiła, że z zeznań świadków, które zna z akt sprawy.
Sąd rozpoczął przesłuchania świadków. 15-letnia koleżanka oskarżonego, która w momencie wypadku była jedną z pasażerek (drugą była dziewczyna kierowcy) mówiła, że "nagle ten facet wyskoczył". "Nie wiem, czy to było za pasami czy przed" - zeznała. Nie widziała, by oskarżony pił wtedy alkohol czy brał narkotyki. Mówiła też, że kierowca po wypadku podszedł do potrąconego. "Chyba się nad nim pochylił, by zobaczyć czy żyje czy nie" - mówiła nastolatka.
Powiedziała też, że w czasie jazdy 24-latek kłócił się z dziewczyną. "Nie wiem czy jechał szybko czy wolno, bo bardziej skupiałam się, żeby ich uspokoić" - mówiła w śledztwie.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ agz/