Podlaskie/ Strażacy zakończyli działania na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego
Pożar wybuchł w poniedziałek przed południem w okolicach miejscowości Zabiele na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego; opanowany został kilka godzin później. W nocy z poniedziałku na wtorek miejsce pogorzeliska było dozorowane, a we wtorek rano strażacy dogaszali jeszcze pogorzelisko w miejscach, gdzie kamera termowizyjna wskazała podwyższoną temperaturę.
W działaniach, które trwały blisko dobę wzięły udział 44 zastępy strażaków zawodowych i ochotników, łącznie ok. 150 osób, zaangażowane były też dwa dromadery Lasów Państwowych, który wykonały osiem zrzutów wody, a 22 zarzutów wody - policyjny Black Hawk - podała we wtorek w raporcie podsumowującym akcję Komenda Wojewódzka PSP w Białymstoku.
Strażacy podkreślili, że pożar stanowił realne zagrożenie dla biebrzańskim torfowisk, a teren działań był trudno dostępny, niesprzyjające warunki terenowe uniemożliwiały bezpośrednie dotarcie samochodów gaśniczych do frontu pożaru, a akcję utrudniały też silne podmuchy wiatru, które powodowały nagłe zmiany kierunku rozwoju pożaru. Dlatego podjęto decyzję o zaangażowaniu w akcję dromaderów oraz policyjnego śmigłowca, które mogły dotrzeć z powietrza do miejsc pożaru niedostępnych z poziomu gruntu.
"Pożar został opanowany w godzinach wieczornych (w poniedziałek), a powierzchnia pożaru to ok. 13 ha łąki" - podali strażacy w komunikacie.
Dyrektor BPN Artur Wiatr mówił w poniedziałek PAP, że w akcji wykorzystano doświadczenia z 2020 roku, gdy w parku doszło do ogromnego pożaru traw, a akcja trwała wiele dni. Jak powiedział, strażacy i inne służby użyły od razu wszelkiego możliwego sprzętu, by szybko i skutecznie zapobiec rozprzestrzenieniu się ognia na większą powierzchnię.
Biebrzański Park Narodowym jest najrozleglejszym w Polsce. W kwietniu 2020 roku doszło tam do największego pożaru w historii tego parku; gaszenie bagiennych łąk i lasu w tzw. basenie środkowym BPN trwało osiem dni. Paliło się ok. 5,5 tys. ha parku i otuliny.
W akcji gaśniczej wzięło wówczas udział ok. 1,5 tys. strażaków zawodowych i ochotników, pomagali żołnierze WOT, służby parku, leśne, okoliczni mieszkańcy. Do gaszenia używano samolotów i śmigłowców Lasów Państwowych, policji i Straży Granicznej.(PAP)
autorzy: Sylwia Wieczeryńska, Robert Fiłończuk
swi/ rof/ jann/