Białystok/ Proces oskarżonego o próbę przemytu z Hiszpanii ponad 40 kg marihuany
Oskarżony 37-latek do zarzutu związanego z narkotykami nie przyznaje się, w piątek przed sądem przedstawiał swoje wyjaśnienia. Na kolejnej rozprawie zaplanowanej na połowę czerwca zeznawać będą świadkowie.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, w październiku 2021 roku mężczyzna wziął udział - wraz z innymi nieustalonymi osobami - w organizacji i przerzucie z Hiszpanii do Polski znacznej ilości marihuany - ponad 40 kg tego narkotyku. Śledczy zarzucili mu też, że podrobił list przewozowy (podpisał się za właściciela), potrzebny do transportu busa z Hiszpanii do kraju i odbioru samochodu.
Białostocką policję zawiadomiła firma przewozowa, której zlecony został przewóz busa na lawecie; jej pracownicy nabrali podejrzeń, że w aucie mogą być narkotyki. Do zatrzymania doszło w centralnej Polsce, gdy oskarżony odbierał busa w umówionym miejscu na stacji benzynowej.
W śledztwie 37-latek wyjaśniał, że do Hiszpanii pojechał pod koniec sierpnia 2021 roku, by tam realizować swoje hobby - motocrossową jazdę motocyklem, którego przewiózł przez Europę w busie. Mieszkał w hotelach w okolicach Madrytu i jeździł po okolicy, w pozostałym czasie zwiedzał Hiszpanię. Jak wynikało z wyjaśnień, które w piątek odczytywał sąd, na początku września mężczyzna został okradziony, stracił m.in. dokumenty i kluczyki do samochodu.
Zgłosił to na policję, na podstawie tymczasowych dokumentów wrócił do Polski, gdzie - na podstawie paszportu i po zabraniu zapasowych kluczyków - wrócił po busa i motocykl w nim się znajdujący. Tam znowu przez kilka dni realizował swoje hobby, ale gdy przygotowywał się do wyjazdu, zaczęły się problemy techniczne z autem. Ostatecznie podjął więc decyzję, że trzeba busa (który nie był jego własnością) lawetą przewieźć do Polski i dopiero tam naprawić.
Wybrał firmę z kraju, z której usług korzystał już pół roku wcześniej. Jej kierowca załadował na lawetę i zabrał busa; on sam wrócił do Polski samolotem. Do zatrzymania przez policję doszło, gdy przyjechał po odbiór pojazdu.
Składając wyjaśnienia w śledztwie oskarżony podkreślał, że nie wie, co działo się z busem, gdy on wrócił do Polski po zapasowe kluczyki oraz w czasie, gdy niesprawne auto było transportowane na lawecie do kraju. W piątek przed sądem zasugerował, że za przemytem narkotyków mógł stać jego znajomy - osoba z kręgów przestępczych, który bardzo interesował się wyjazdem i na którego prośbę oskarżony zawiózł wtedy do Hiszpanii (o czym wcześniej nie wspominał w śledztwie) kilka paczek m.in. z akcesoriami wędkarskimi. Po ich odbiór - jak mówił - przyjechał jakiś mężczyzna, który potem chciał tego busa w Hiszpanii od niego pożyczyć, powołując się właśnie na tego wspólnego znajomego. Niedługo potem doszło do kradzieży kluczyków i dokumentów.
Oskarżony mówił, że ów kolega nie żyje od kilku miesięcy (zginął w wypadku drogowym), a on wcześniej o tej osobie nie wspominał w śledztwie, z obawy o życie i zdrowie swoje i bliskich. "Ja nie miałem nic wspólnego z tymi narkotykami" - mówił.
W śledztwie był aresztowany, przed sądem odpowiada już z wolnej stopy. Sąd odroczył ten proces do połowy czerwca; będzie wtedy przesłuchiwał świadków wskazanych przez prokuraturę. Obrona złożyła już wniosek o dwóch kolejnych świadków. (PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ akub/
