10 miesięcy więzienia w zawieszeniu za potrącenie dziecka na przejściu
Skazana 23-latka ma też zapłacić 5 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanego, sąd orzekł też wobec niej 3-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.
Do wypadku doszło w ścisłym centrum Białegostoku. Na przejściu dla pieszych przy ulicy Lipowej samochód osobowy potrącił 6-letniego chłopca - Białorusina, który przechodził przez ulicę z mamą i bratem. Do szpitala dziecko trafiło z bardzo poważnymi obrażeniami, m.in. złamaniem podstawy czaszki. Rodzina jest obecnie w Niemczech, tam kontynuowane jest leczenie.
Prokuratura oskarżyła kobietę o to, że umyślnie naruszyła przepisy ruchu drogowego, zbliżając się do przejścia dla pieszych nie zwolniła, nie ustąpiła pieszemu pierwszeństwa i doprowadziła do wypadku, powodując u chłopca ciężkie obrażenia.
Według relacji oskarżonej, warunki atmosferyczne były wtedy trudne, padała mżawka, a widoczność utrudniały też światła ulicznych ozdób świątecznych. Twierdziła ona, że zwolniła przed przejściem i dawała znak ręką, by kobieta z dwójką dzieci przeszła. Ponieważ ta nie zareagowała, nie zatrzymywała się. Według jej wersji, chłopiec wbiegł z jej lewej strony wprost pod koła samochodu.
Prokuratura domagała się w tej sprawie kary roku więzienia w zawieszeniu, ale też dłuższego - niż orzeczony przez sąd pierwszej instancji - bo 5-letniego zakazu prowadzenia pojazdów i zasądzenia zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanego; ostatecznie jednak nie składała apelacji. Zrobiła to obrona, która chciała uniewinnienia przy przyjęciu, że matka i dziecko przyczynili się do wypadku swoim zachowaniem na przejściu, ewentualnie kary łagodniejszej - grzywny lub orzeczenia prac społecznych.
Apelację złożył też pełnomocnik poszkodowanego chłopca, chciał kary surowszej i bez zawieszenia oraz dłuższego zakazu prowadzenia pojazdów.
Sąd Okręgowy w Białymstoku obie apelacje w poniedziałek oddalił i wyrok utrzymał w mocy. Jest on już prawomocny.
Sąd odwoławczy uznał, że nie było przeszkód, ani związanych z porą roku, dnia czy pogodą, uniemożliwiających zatrzymanie auta przed przejściem. Zwracał też uwagę, że kierowca jest zobowiązany zareagować nie tylko na osoby, które są już na przejściu, ale też takie, które do niego się zbliżają.
Jak mówił w uzasadnieniu sędzia Przemysław Wasilewski, bez znaczenia był fakt (zwracała na to uwagę obrona jako argument o przyczynieniu się pieszych do wypadku), czy chłopiec rzeczywiście przebiegał przez przejście i matka nie trzymała go za rękę. Sędzia podkreślał, że piesi przechodzili z lewej strony kierującej na prawą, więc na jej pasie ruchu znaleźli się, gdy już przeszli przez lewy pas i oś jezdni.(PAP)
rof/ agz/